[TEST] Isuzu D-Max LSX 1.9 Diesel 163 KM Double Cab

Isuzu DMax MY17 fot. Piotr Majka

Isuzu D-Max to pick-up, który został stworzony z myślą o trudnych zadaniach specjalnych. Mi kojarzy się przede wszystkim z autami pracowników budowy dróg, chociaż tak naprawdę, D-Max to nie tylko wół roboczy, posiada również znakomite właściwości terenowe. Nowe wymogi dotyczące spalin spowodowały, że Isuzu musiała stworzyć zupełnie nową jednostkę silnikową. Razem z pojawieniem się nowego silnika marka przeprowadziła również delikatny lifting. Co z tego wyszło?

Isuzu DMax MY17 fot. Piotr Majka

Zmiany zewnętrzne pojawiły się głównie na przednim pasie auta. Chociaż ogólny zarys z wielkim grillem górującym w przedniej części D-Maxa pozostał bez zmian, to zmieniły się detale. Zmieniły się np. przednie reflektory, zostały nieco przycięte, a także przeprojektowany został cały przedni zderzak. Do tego mamy liczne chromowane akcenty nadwozia.

Isuzu DMax MY17 fot. Piotr Majka

Boczna linia ukazuje gabaryty D-Maxa. Mamy tu ogromne nadkola i progi wykończone chromem. Wielkość auta potęguje zabudowa typu Hardtop. Isuzu został postawiony na 18 calowych felgach sześcioramiennych.

Isuzu DMax MY17 fot. Piotr Majka

Z tyłu Isuzu pozostało bez zmian. Ta sama kanciasta ale ładna linia. W klamce burty skrywa się kamerka cofania, a w zderzaku dodatkowe czujniki parkowania. Również w tej części auta nie zabrakło licznych chromowanych detali.

Isuzu DMax MY17 fot. Piotr Majka

Symbolicznych zmian doczekało się również wnętrze, a dokładniej tarcze zegarów i komputer pokładowy.  Cała reszta to identyczne wnętrze co w D-Maxie przed liftingiem. To co nas czeka we wnętrzu to twarde, czarne wnętrze ze srebrnymi wstawkami dekoracyjnymi. Materiały mimo, że są surowe, to zapewniają znakomitą łatwość w utrzymaniu czystości. Strach przed uszkodzeniem wnętrza jest również niepotrzebny, gdyż wszystkie elementy są wykonane solidnie. Nic nie trzeszczy, nic nie stuka. Tak jak oczekiwalibyśmy od takiego auta. Nie ma błyszczących detali, które narażone byłyby na rysy i zadrapania.

Isuzu DMax MY17 fot. Piotr Majka

D-Max we wnętrzu oferuje minimalizm. Układ i liczba przycisków nie przytłacza. System multimedialny, który znajdziemy na pokładzie pick-upa to urządzenie Kenwooda o kodzie DNX5160BTS. Nie jestem fanem tej marki i zawsze narzekałem na małą intuicyjność i powolną pracę. W tym modelu szybkość działania została poprawiona, wciąż jednak sam interfejs nadal mnie przytłacza, a jakość matowego wyświetlacza jest o tyle słaba, że w słoneczne dni korzystanie z urządzenia jest nieco utrudnione. Gdyby nie to, mógłbym wymienić same zalety m.in. odtwarzanie multimediów za pomocą radia, odtwarzacza CD, USB czy Bluetooth, odtwarzanie filmów wideo, współpraca z kamerą cofania czy nawigacja Garmina z 3 letnią darmową aktualizacją map.

Isuzu DMax MY17 fot. Piotr Majka

Panel jednostrefowej klimatyzacji automatycznej został zaprojektowany w kształcie koła. Chociaż nie wszystkim może się podobać to zapewnia intuicyjne korzystanie z wyborów trybu. Poniżej wyjście USB i przyciski od podgrzewanych foteli. Na tuneli środkowym swoje miejsce zaraz po lewarku automatycznej skrzyni biegów znalazło pokrętło wyboru napędu.

Isuzu DMax MY17 fot. Piotr Majka

Ponieważ samochód nie ma jako takiego bagażnika, producent postanowił oddać posiadaczom D-Maxa ogromną liczbę schowków. Znajdziemy tu schowek nad konsolą środkową, dwa schowki po stronie pasażera, jeden na wysokości kolan, a drugi w górnej części deski rozdzielczej. Po obu stronach deski rozdzielczej znajdziemy uchwyty na kubki, które mogą również posłużyć za małe skrytki bądź uchwyty na telefony. Oprócz tego tradycyjny pojemnik w podłokietniku, a za wyjście USB i nisko umieszczone cup-holdery dla pasażerów tylnej kanapy. Wszystkie schowki są dość pojemne, ale większe butelki z napojami umieścimy wyłącznie w boczkach drzwi.

Isuzu DMax MY17 fot. Piotr Majka

Bogato wyposażony wariant LSX zapewnia obszerne, skórzane fotele. Komfort, który zapewniają jest na bardzo dobrym poziomie, zwłaszcza, jak na pick-upa. Kierowca dostaje elektrycznie regulowany fotel, a oba fotele można ustawiać także na wysokość. Gabaryty samochodu odzwierciedlają przestrzeń we wnętrzu. Jest jej sporo, a warunki pomimo twardych elementów wnętrza są naprawdę dobre. Przednie podgrzewane fotele to dodatkowy atut.

Isuzu DMax MY17 fot. Piotr Majka

Przestrzeni w drugim rzędzie również nie brakuje. Miejsce na nogi znajdzie każdy, nad głową problemy zaczną się dopiero przy wzroście ponad 185 cm. Skórzana, szeroka kanapa zapewnia wygodną podróż, do czasu, aż zjedziemy na bardziej dziurawą lub nieutwardzoną drogę. Sztywny most napędowy i piórowe resory powodują, że w takich warunkach nieźle nas wytrząsie, ale nie zmienia to faktu, że Isuzu jest jednym z najbardziej komfortowych z pick-upów.

Isuzu DMax MY17 fot. Piotr Majka

Przestrzeń ładunkowa ma długość 1552 mm, 1530 mm szerokości i pomieści 1080 kg towaru. Wersje bez podwójnej kabiny zwiększają nieco wymiary skrzyni. Nasz egzemplarz otrzymał zabudowę Hardtop, która przeradza pick-upa w swego rodzaju auto typu kombi. Boczne „okienka” z tworzyw sztucznych jak i tylną szybę można otworzyć za pomocą pilota. Za pomocą pilota można sterować oświetleniem wewnątrz burty. Isuzu pociągnie przyczepę bez hamulca o masie 750 kg natomiast przyczepę z hamulcem o masie 3500 kg. Jest to naprawdę wszechstronny i pojemny samochód, a lista personalizacji tylnej burty jest ogromna.

Isuzu DMax MY17 fot. Piotr Majka

Pod maską znalazła się zupełnie nowa jednostka Diesla o pojemności 1.9 litra i mocy 163 KM. Zastąpiła ona w tym roku 2.5 litrowy silnik o tej samej mocy, spełniając obecnie normy Euro 6. Maksymalną moc osiąga ona przy 3600 obr./min. Zmniejszył się jednak moment obrotowy z 400 Nm do 360 Nm osiąganych przy 2000-2500 obr./min. Nowy silnik otrzymał nową automatyczną skrzynię biegów, zamiast pięciu mamy sześć przełożeń. Skrzynia ma tendencję do utrzymywania wysokich obrotów zanim zmieni bieg na wyższy. Szósty bieg załącza się dopiero przy 120 km/h. Zmniejszona pojemność silnika nie przeszkodziła w utrzymaniu tej samej mocy co poprzedni motor. Osiągi są niemal identyczne. Poza skrzynią biegów, nie ma powodów do narzekań, wciąż jest dynamicznie i komfortowo.

Isuzu DMax MY17 fot. Piotr Majka

Model D-Max był jednym z najbardziej oszczędnych aut typu pick-up dostępnych na rynku. Nowy silnik poprawił zużycie paliwa, gdzie przy wyższych prędkościach potrafi spalić nawet litr ropy mniej. W warunkach pozamiejskich podczas ekologicznej jazdy zużycie paliwa nie przekraczało 6,9 l/100km, a bardziej normalna i szybsza jazda zwiększyła spalanie do 8 l/100km. Jazda na drodze ekspresowej pozwala na uzyskanie średniego zużycia paliwa na poziome 7,9 l/100km, natomiast jeśli wybierzemy się na podróż autostradą i będziemy trzymać się przepisowej prędkości to Isuzu będzie zużywał 11 litrów oleju napędowego. W mieście ciężko zejść poniżej 9 litrów.

Zobacz również:   [TEST] Ford Ka+ Active: Prawie Crossover
Isuzu DMax MY17 fot. Piotr Majka

Miękko zawieszone Isuzu potrafi się przechylić na szybkich łukach. Przy wolniejszej jeździe prowadzi się jak zwykłą osobówkę, z jedyną różnicą, że siedzimy o wiele wyżej, a wspomaganie jest cięższe niż w większości osobówek. Auto jest napędzane na tylną oś, ale nawet po wyłączeniu kontroli trakcji na suchej nawierzchni ciężko wprowadzić go w poślizg. Na mokrej nawierzchni również nie ma problemu z kontrolą nadanej drogi. W razie potrzeby możemy przełączyć z trybu 2H na tryb 4H, który dołącza przednią oś pomagając w jeździe w deszczu lub na nieutwardzonym podłożu. Warto dodać, że przełączenie trybu na 4H można wykonać również w trakcie jazdy, bez konieczności zatrzymywania się.

Isuzu DMax MY17 fot. Piotr Majka

Jeśli jednak uda nam się ugrząźć w błocie lub piachu, na pomoc przychodzi blokada centralnego dyferencjału, czyli tryb 4L. Auto rozdziela napęd w stosunku 50:50, a grząskie przeszkody czy strome wzniesienia przestają być problemem. Aby auto całkowicie unieruchomić trzeba się naprawdę postarać. Może pick-upy nie są stricte terenowymi zabawkami, ale kąt natarcia 30º, kąt zejścia 25º i kąt trawersowania 49º wystarczą w większości przypadków. Dodatkowo mamy tu prześwit 235 mm. W standardzie nowy D-Max otrzymał system kontroli zjazdu ze wzniesienia.

Isuzu DMax MY17 fot. Piotr Majka

Cena, którą przyjdzie nam zapłacić za prezentowany egzemplarz to około 132 tys. zł netto czyli 163 tys. zł z VAT. Części osób może nie spodobać się fakt zmniejszonej pojemności silnika w celu redukcji zanieczyszczeń. Przyznam, że nie ma się czego obawiać, dynamika nie kuleje, jest niemal identycznie jak w przypadku starej jednostki silnikowej, a Isuzu znane z trwałości nie powinno nas zawieźć również pod tym względem. Jedyne na co możemy ponarzekać to skrzynia biegów, która w wersji przed liftingiem mimo, że miała 5 przełożeń, działała lepiej. Poza tym Isuzu wciąż pozostaje jednym z moich ulubionych aut typu pick-up.

Leave a Reply