[TEST] Ford Mondeo Hybrid – Drugie starcie

Ford Mondeo Hybrid fot. Marta Witkowska

Czy ja lubię hybrydy? Jeżeli ktokolwiek z Was czyta „Pamiętniki testera” to zna moje zdanie na temat tego brakującego ogniwa, między samochodami klasycznymi, a tymi w pełni elektrycznymi. Nie zagłębiając się zbytnio w temat, powiem że moja opinia nie jest zbyt przychylna. Dlaczego? Dlatego, że klient płaci niemałe przecież pieniądze, tylko po to, aby później żyć z piętnem wyrzeczeń. A to, że nie przyspiesza, a to że nie skręca, a to że wygląda jak statek obcych po zderzeniu ze śmieciarką. Wydaje się więc, że mamy przepis na auto dla masochistów. I tak było przez ostatnie lata, a żeby zweryfikować jak jest teraz zabrałem na małą przejażdżkę Nowe Mondeo w wersji hybdrydowej. Czy Ford zmienił moje zdanie na temat hybryd? Sprawdźcie sami, zapraszam na test!

Ford Mondeo Hybrid fot. Marta Witkowska

Z tym całym testem Mondeo Hybrid to jest dłuższa historia. Jadąc do salonu Forda, miałem zabrać na testy nowego Edge’a, ten niestety okazał się nieczynny z powodu poprzedniego użytkownika, więc w zamian zaproponowano mi samochód w połowie elektryczny. Na naszej stronie, pojawił się już co prawda test tego auta, przeprowadzany był jednak w warunkach letnich. Ci z Was, którzy bardziej interesują się autami na prąd bądź hybrydowymi na pewno nie raz spotkali się z twierdzeniem, że zimowe warunki znacznie ograniczają sprawność całego układu elektrycznego, więc jazda w zimę staje się mało opłacalna (Gwoli wyjaśnienia, test przeprowadzałem w połowie grudnia, niech was nie zmyli sesja zrobiona w pierwszy weekend kwietnia). Szczerze mówiąc, stwierdziłem że wykorzystam ten fakt i udowodnie, sprawdzając na własnej skorze tą teorię, tak by móc obiektywnie, z naukowym podparciem dalej karcić hybrydowe auta. W salonie powiedziałem więc krótkie „Biere!” i potruchtałem na parking wprowadzać, mój szatański plan w życie.

Ford Mondeo Hybrid fot. Marta Witkowska

Na parkingu zastał mnie rząd takich samych Mondeo, czekających już na odbiór przez klientów, a między nimi jedno, w jednym z najlepszych, albo nie, jednak w najlepszym białym lakierze jakie widziało seryjne auto. Pomijając lakiery matowe, ale to zupełnie inna para kaloszy, z resztą biały mat na rodzinnym sedanie wyglądałby jak Rosso Corsa od Ferrari na Polonezie Caro, czyli co najmniej groteskowo. Wracając jednak do naszej hybrydy, niby biały sedan dla menadżera handlowców, jakich setki na mieście, a jednak się wyróżnia, przyciąga wzrok i sprawia wrażenie oblanego ciekłym szkłem. Efekt na żywo jest fenomenalny. Nowe Mondeo to w ogóle całkiem zgrabne auto, niby duże i masywne a przy tym ma jakiś pierwiastek subtelności, coś czego według mnie zabrakło w poprzedniku. Jedynym fałszywym akcentem w  hybrydzie są nienaturalnie małe felgi z baloniastymi oponami. Z jednej strony rozumiem, że to ze względu na minimalizację spalnia (opony to oczywiście model o zmniejszonych oporach toczenia), ale mi się to po prostu nie podoba. Koła to jednak najmniejszy problem, można przecież wybrać inne. Poza tymi nieszczęsnymi kołami, oraz paroma emblematami HYBRID, wersja z dwoma silnikami nie róźni się praktycznie niczym w stosunku do swoich jedynie spalinowych braci. I bardzo dobrze!

Ford Mondeo Hybrid fot. Marta Witkowska

Nie rozumiem tej całej fazy na ultra-futurystyczny design aut hybrydowych, przecież to dalej tylko samochody, pod ich maską w dalszym ciągu kryją się te same silniki spalinowe, co pod maskami zwykłych aut, a wyglądają jakby projektował je George Lucas. Tak jakby producenci na siłe próbowali nas przekonać, że nastąpiła jakaś kosmiczna rewolucja i to co sprzedają to nie są samochody do poruszania się po drogach i tankowania ich na zwykłej stacji, a jakieś statki kosmiczne. To tak jakby sprzedawcy papieru toaletowego próbowali nam wmówić, że to nie zwykły papier toaletowy, jakiego używa Twój nudny sąsiad, a MATERIAŁ PODCIERNICZY TURBO 3000 oparty na technologi nanorurek. Świat zwariował. Na szczęście dla ludzi bez kompleksów, które musieliby leczyć krzyczeniem na całe gardło, że są eko, Ford przygotował normalne auto, tylko że ekologiczne. Tutaj mimo mojej dotychczasowej niechęci do tego eko-świata, muszę przyznać, że taki jego wariatn nie przeszkadzałby mi wcale.

Ford Mondeo Hybrid fot. Marta Witkowska

Jednak wbrew opinii co po niektórych klientów i producentów to nie wygląd jest najważniejszy w aucie hybrydowym. Najważniejsza jest technologia i prostota jej obsługi, aby dowiedzieć się na ten temat czegoś więcej wsiadłem więc do środka, spodziewając się nawału kontrolek i informacji jak w kabinie myśliwca. Wskoczyłem za kierownicę z zamkniętymi z przerażenia oczami, a gdy wreszcie się przemogłem i je otworzyłem, zobaczyłem wnętrze normalnego Mondeo. Co za ulga. Wygodne skórzane fotele z elektryczną regulacją, dużo pojemnych schowków, masa miejsca dla kierowcy i wszystkich pasażerów, naprawdę porządne audio, zwykły system multimedialny z ekranem nie krzyczącym na mnie że mam być bardziej EKO.

Ford Mondeo Hybrid fot. Marta Witkowska

Siedząc na miejscu kierowcy w zasadzie jedyne, co będzie nam sugerować, że właśnie ratujemy populację niedźwiedzi popularnych to skrzynia biegów, bez opcji manualnej zmiany przełożeń i jedna część zegarów/wirtualnego kokpitu, na której auto na bieżąco pokazuje nam, czy korzystamy z prądu, czy z benzyny i w jakim wymiarze, a także na ile jest naładowana bateria.  No nie wierzę, to faktycznie całkiem normalny samochód. W pierwszej chwili aż nie wierzyłem, że można zrobić samochód ekologiczny i jednocześnie dalej zostawić go normalnym, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, samochodem. Tego potrzebował świat motoryzacji jeśli chce przekonać ludzi do hybryd, czemu nikt nie wpadł na to wcześniej?!

Ford Mondeo Hybrid fot. Marta Witkowska

Ok, ok, ale zanim utoniemy w morzu pochwał dla hybrydowego Mondeo, czas powiedzieć o jednym mankamencie, którego wersja hybrydowa nie ustrzegła się względem tej spalinowej. Chodzi mnianowicie i zmniejszoną pojemność bagażnika. Nie jest to jakieś diametralne okrojenie bagażnika do rozmiarów kubeczka po jogurcie, do dyspozycji mamy przestrzeń mniej wiecej o ¼ mniejszą niż w zwykłym Mondeo, ale za to pozostała możliwość złożenia tylnej kanapy, co w autach hybrydowych nie zawsze jest takie oczywiste. To oczywiście jedno z tak znienawidzonych przeze mnie wyżeczeń. Ok, każdy zasługuje na drugą szansę, więc jedno potknięcie może być, pytanie tylko czy jest ich więcej? Fordzie, lepiej miej się na baczności bo ruszamy w drogę!

Ford Mondeo Hybrid fot. Marta Witkowska

Jazda, to jeden z newralgicznych punktów na których wykładają się hybrydy. Cierpią na chroniczny brak mocy, ich silniki bezustannie wyją w niebogłosy za sprawą skrzyń CVT (lub podobnych), są ociężałe, a w zakrętach zachowują się jakby ktoś załadował im palete cegieł na dach i to bynajmniej nie pustaków. Czyli generalnie robią wszystko, żeby kierowca je znienawidził, jak najszybciej sprzedał i nigdy więcej nie wpadał na durny pomysł dbania o pokrywe lodową na Antarktydzie. Co mnie obchodzi jakaś Arktyka? (pozdro dla kumatych ;).

Zobacz również:   [TEST] Nissan Leaf II - normalniej i lepiej
Ford Mondeo Hybrid fot. Marta Witkowska

Po całej tej miłej grze wstępnej jaką nieco mnie zaskoczyło hybrydowe Mondeo, nacisnąłem przycisk start drżącym i spoconym palcem, bo jednak wolałem nie doświadczyć drogowej porażki białego sedana, którego już zdążyłem polubić. Nacisnąłem rzeczony guzik i nic. Cisza. Wszystkie zegary się zapaliły, radio zaczeło grać, ale wibracji żadnych nie czuje. Obrotomierza nie ma, więc nie sprawdzę czy auto chodzi, wystawiam głowe na zewnątrz i chyba dlatego że było -12 stopni dotarła do mnie moja głupota. Silnik spalinowy nie włącza się tutaj od razu, ruszamy na samym elektryku i dopiero kiedy samochód uzna, że potrzebuje dodatkowego doładowania dołącza benzynowe 2.0. Przesunąłem, więc dźwignię na D i przy akompaniamencie niczego, poza delikatnym szuraniem gumy z opon o kostkę, wyjechałem z parkingu. Żadnych dziwnych oznak porażki, póki co nie stwierdzono, czyli jest nieźle. Zdążyłem się już dotoczyć do drogi, włączyć się do ruchu, dalej cisza. Rozpędzam się 20, 30, 40, 50, 55, 60 km/h i dopiero teraz włączył się silnik spalinowy. Całkiem nieźle jak na sporego sedana i środek Polskiej zimy. Z poprzednich swoich doświadczeń wiem, że dla wielu hybryd, szczególnie w zimę jest to przeszkoda nie do pokonania, niczym dla mnie przybycie do pracy na czas. Ciekawe jak będzie dalej, bo szczerze mówiąc ta sztuczka zrobiła na mnie wrażenie, ale najdotkliwszych ciosów przeciwko hybrydowej filozofii spodziewałem się w zakresie prowadzenia i oczywiście spalania na 100km. Wybrałem się więc na przejażdżke przez Warszawę w godzinach szczytu, a następnie na małe tourne po jej przedmieściach, uznając te warunki jako najbardziej optymalne i wiarygodne do przeprowadzenia testu.

Ford Mondeo Hybrid fot. Marta Witkowska

Na pierwszy ogień poszły naturalnie właściwości jezdne, punktem odniesienia było dla mnie standardowe Mondeo z maunalną skrzynią biegów, którym miałem okazję jeździć już wcześniej. Co do samego prowadzenia, to laik nie znajdzie żadnych różnic na pierwszy, ani na drugi, ani nawet na 22 rzut oka. Co prawda jak zaczniesz jechać bardziej agresywnie, szczególnie po ciasnych i nierównych zakrętach to w końcu odczujesz większą masę auta. Na to nie ma siły, praw fizyki Pan nie zmienisz. Tym nie mniej w codziennej jeździe dodatkowe kilogramy są niezauważalne, co już jest sporym sukcesem biorąc pod uwagę auta konkurencji, bez znaczenia czy są one o numer większe, czy mniejsze od Mondeo niemal zawsze chorują na nadwagę, której nie da się ukryć. Lekko deneruwjąca jest skrzynia biegów, a własciwie nie skrzynia, a to jak podczas przyspieszania utrzymuje silnik spalinowy na jednostajnych obrotach, przez co wydaje on dźwięk jak stara pralka podczas wirowania. Poza tym nie ma większych wad i trzeba jej oddać, że skutecznie pilnuje, abyśmy cały czas mieli dostępną moc pod prawym butem i to dostępną bez żadnych opóźnień. Dzieje się tak również dlatego, że zanim do życia obudzi się silnik spalinowy dostajemy kopniaka w plecy od jego elektrycznego brata, który nie potrzebuje czasu na otworzenie zaspanych oczu. W końcu jest robotem, a roboty nigdy nie śpią. Po odbytej przejażdżce czas na sprawdzenie spalania. Ci z Was, którzy mieli okazję jeździć po Warszawie w trakcie ataku zimy wiedzą, że jest to co najmniej nieprzyjemne, a dla samochodu wymagające, bo korki są dosłownie wszędzie. Takie warunki powodują gwałtowny wzrost spalania i nawet oszczędne na co dzień auta, zmieniają się nagle w obleśnych pijaków. Jaki wynik uzyskało Mondeo w mojej miejsko-podmiejskiej próbie? 5,5 litra na 100km. Duży, ciężki sedan, ze skórą i elektrycznymi fotelami, z grającym audio, włączoną klimatyzacją i moją dość cięzką nogą. 5,5 litra na 100 kilometrów w Warszawie, w godzinach szczytu, w trakcie ataku zimy. Ja jestem oczarowany.

Ford Mondeo Hybrid fot. Marta Witkowska

Jak tak ma wyglądać przyszłość hybryd to jednak jestem za. Zróbcie jeszcze tylko coś z tymi skrzyniami, żeby dać kierowcy nieco więcej frajdy, zlikwidujcie garba w bagażniku i nikt o zdrowych zmysłach nie kupi już samochodu z samym slinkiem spalinowym! A do tego w gratisie dostajecie te fajne wrażenia, kiedy jedziecie samochodem i nie słychać nic poza szumem opon na asfalcie, tego trzeba zaznać na własnej skórze. Dobra robota Fordzie, rób tak dalej!

Leave a Reply