[TEST] Isuzu D-Max LSX Dark: Dla ludzi żądnych przygód

Isuzu D-Max LSX fot. Piotr Majka

Isuzu to japońska marka utożsamiająca się głównie z samochodami dostawczymi oraz terenowymi. Testowany D-Max drugiej generacji pojawił się na rynku już w 2011 roku, a po pięciu latach sylwetka wciąż jest nowoczesna i aktualna. Pickup oferowany przez Isuzu to model, który ma pozwolić na ciężką pracę dla Twojej firmy czy odwożenie dziecka do szkoły. Ale zaraz. D-Max to przecież również auto terenowe. No właśnie. I tu D-Max spełnia wszystkie te warunki będąc ciekawą ofertą dla ludzi o oczekiwaniach przedstawionych powyżej. Pozwólcie, że przybliżę nieco bardziej sylwetkę japońskiego samochodu.

Isuzu D-Max LSX fot. Piotr Majka
Isuzu D-Max LSX fot. Piotr Majka

O ile pierwsza generacja D-Maxa nie była pięknym dziełem sztuki, tak druga generacja jest obecnie jednym z ładniejszych pickupów dostępnych na naszym rynku. Szczególnie jeśli mówimy o przedniej części auta, bo to ona rzuca się najbardziej w oczy. Przedni pas został zarysowany dynamicznymi liniami z ostrymi krawędziami, dając efekt nowoczesnego i wyzywającego pickupa. Dzięki wersji LSX Dark auto otrzymało czarny grill z czerwonym Logo marki. Oprócz tego wersja Dark dodaje nam takie wizualne smaczki jak czarne aluminiowe felgi, czarne lusterka, czarne relingi dachowe, czarne orurowanie czy progi również w kolorze czarnym. Takie połączenie kolorystyczne świetnie wkomponowuje się w biały lakier auta. Prawdziwy agresor z krwi i kości.

Isuzu D-Max LSX fot. Piotr Majka
Isuzu D-Max LSX fot. Piotr Majka

Na orurowaniu tylnej burty umieszczono dodatkowe oświetlenie, które dodając bardziej profesjonalnego wyglądu, świeci znakomicie. Ba. Oświetlenie dodatkowe marki Lazer pozwala na zmianę nocy w dzień. Po włączeniu świateł zobaczymy przed sobą ogromną białą ścianę światła, która pozwoli dojrzeć to co się dzieje przed nami z bardzo dużej odległości. Szczególnie przydało się podczas nocnej jazdy w terenie, gdzie można poczuć się jak podczas jazdy w biały dzień.

Isuzu D-Max LSX fot. Piotr Majka
Isuzu D-Max LSX fot. Piotr Majka

Tylna część Isuzu to tradycyjny kanciak. Ale czy kanciak nie może się podobać? To przecież samochód dostawczy, ciężarowy, a przy okazji potrafiący wjechać w trudniejszy teren dając tym samym sporo frajdy z jazdy. Prostokątne kształty odnajdują się tutaj znakomicie.

Isuzu D-Max LSX fot. Piotr Majka
Isuzu D-Max LSX fot. Piotr Majka

Chociaż we wnętrzu panują twarde materiały, wszystko jest świetnie spasowane, a przede wszystkim bardzo solidne. We wnętrzu panuje brak jakichkolwiek błyskotek i lakierowanych plastików. Czarne tworzywa przeplatają się ze srebrnymi matowymi wstawkami, które niejako ożywiają wnętrze, a taki dobór materiałów z pewnością zapewni łatwe utrzymanie wnętrza w większej czystości. Szczególnie jeśli używamy samochodu do pracy czy do zabawy w terenie, gdzie jak to zwykle bywa kurz dostaje się do wnętrza znacznie szybciej. W samym designie czuć jeszcze azjatycką rękę projektanta, jednak cieszę się głównie z powodu symetrycznie zaprojektowanej bryły deski rozdzielczej. Jest prosto ale elegancko.

Isuzu D-Max LSX fot. Piotr Majka
Isuzu D-Max LSX fot. Piotr Majka

Po niewielkiej wspinaczce na fotel kierowcy, rzuci się w oczy prosty, przystępny kokpit, wraz ze skórzaną wielofunkcyjną kierownicą. Do dyspozycji na obręczy otrzymamy przyciski funkcyjne do obsługi systemu multimedialnego i tempomatu. Mimo, iż system umieszczony w samochodzie pochodzi od firmy Kenwood, wszystkie funkcje działają bez zarzutu. Za kołem kierownicy znajduje się prosty i czytelny zestaw zegarów oddzielony wyświetlaczem komputera pokładowego, który przedstawi nam tylko i wyłącznie najpotrzebniejsze informacje.

Isuzu D-Max LSX fot. Piotr Majka
Isuzu D-Max LSX fot. Piotr Majka

Prostota deski rozdzielczej powinna zadowolić większość użytkowników. Mamy tu naprawdę sporą ilość schowków. Jeden z nich umieszczono na samej górze konsoli środkowej. Płytka ale obszerna skrytka zmieści smartfony a nawet mniejszy tablet. Po stronie pasażera mamy dodatkowo dwa schowki, jeden, standardowo, na wysokości kolan, drugi, większy nieco wyżej. Ale spokojnie, miejsce na poduszkę powietrzną też się znalazło. 😉 Po obu skrajnych bokach deski rozdzielczej umieszczono wysuwane uchwyty na kubki. Kolejny schowek umieszczono również w podłokietniku.

Isuzu D-Max LSX fot. Piotr Majka
Isuzu D-Max LSX fot. Piotr Majka

Centrum konsoli środkowej to przede wszystkim system multimedialny. W tym przypadku jest to urządzenie Kenwood DNX4150BT o przekątnej 6,2 cala. System oferuje nawigację satelitarną w języku polskim, radio, odtwarzanie plików muzycznych poprzez port USB, kartę SD lub Bluetooth. Oprócz tego mamy możliwość wykonywania rozmów telefonicznych po ówczesnym podłączeniu telefonu do urządzenia za pomocą Bluetooth. Do wad należy głównie prędkość działania interfejsu, który potrafi czasem przestać działać płynnie. Samochód został wyposażony również w kamerę cofania, która działa dobrze z testowanym urządzeniem. Sama jakość kamerki niestety nie powali na kolana, ale z pewnością ułatwi manewrowanie na wąskich parkingach. Minusem kamerki jest również jej umiejscowienie, które powoduje, że bardzo szybko się brudzi.

Isuzu D-Max LSX fot. Piotr Majka
Isuzu D-Max LSX fot. Piotr Majka

Pod urządzeniem odpowiedzialnym za multimedia mamy panel klimatyzacji. Zaprojektowano go w zabawnym kształcie koła. Nie wszystkim może przypaść do gustu, jednak mi się to podoba. Jest odważne i ciekawe. Wersja LSX otrzymuje w standardzie jednostrefową klimatyzację automatyczną. Obsługa jest intuicyjna chociaż zdarzyło się, że pasażer siedzący obok chcąc podgłośnić radio, użył największego pokrętła, które akurat w tym samochodzie służy do regulacji temperatury. Jedyny mankament, do którego mógłbym się przyczepić, to wyświetlacz trybu aktualnej pracy nawiewów. Obrazek jest bardzo mały i ciężko widoczny, więc trzeba mocno się przyjrzeć, którą opcję nawiewów wybraliśmy, czy ma wiać na nogi czy na twarz. Poza tą drobnostką klimatyzacja działa bardzo przyzwoicie. Na tunelu środkowym umieszczono pokrętło wyboru trybu napędu. Do wyboru mamy 3 tryby: 2H – napęd na 2 koła, 4H – napęd na 4 koła, oraz 4L – zblokowanie napędu 50:50.

Isuzu D-Max LSX fot. Piotr Majka
Isuzu D-Max LSX fot. Piotr Majka

Wersja LSX to najbogatszy wariant D-Maxa. Otrzymujemy więc wygodne skórzane przednie siedzenia, które zapewniają przyzwoity komfort podczas długich podróży. Fotel kierowcy jest sterowany elektrycznie, natomiast oba fotele można regulować na wysokość. Dodatkowo oba przednie fotele są podgrzewane. Przestrzeni w części przedniej jest sporo.

Isuzu D-Max LSX fot. Piotr Majka
Isuzu D-Max LSX fot. Piotr Majka

Wersja Double Cab oferuje dodatkową parę drzwi, a co za tym idzie 3 dodatkowe miejsca do podróżowania. I chociaż, jak to w pickupach bywa, zawieszenie często nie pozwala na podróż w wygodzie luksusowej limuzyny, to gdy auto będzie jechać przez utwardzone, równe drogi, miejsca z tyłu są naprawdę przyzwoite. Skórzana kanapa wyposażona została w szeroki podłokietnik, jednak to nie tu znajdziemy miejsce na postawienie napojów. Uchwyt ten bowiem został umiejscowiony w tunelu środkowym, w kształcie schowka. Ciekawie rozwiązane, jednak w takim wypadku musimy sięgać po napoje nieco dalej. Przyzwoita ilość miejsca musi być tutaj priorytetem. Nie po to kupujemy podwójna kabinę, żeby nikt nie mógł tam siedzieć. A więc, miejsca na nogi jest dużo. Przy wzroście 184 cm spokojnie znalazłem wygodną pozycję. Wyższe osoby niż ja mogą mieć jednak problem z miejscem nad głową, ponieważ przy moich gabarytach, przestrzeni w górnej części auta zaczynało powoli brakować, w wyprostowanej pozycji czując jak moje włosy dotykają podsufitki.

Isuzu D-Max LSX fot. Piotr Majka
Isuzu D-Max LSX fot. Piotr Majka

Podwójna kabina Isuzu zabiera nieco przestrzeni ładunkowej na burcie. Ładowność jednak pozostaje niemal bez zmian. Prawie dwutonowe auto jest w stanie przewieźć 1055 kg ładunku wraz z kierowcą. Mało tego. D-Max pozwala na ciągnięcie przyczepy o masie do 3,5 tony (z hamulcem). Sama skrzynia ładunkowa wersji Double Cab ma wymiary: 1552 mm długości, 1530 mm szerokości i 465 mm wysokości. Marka Isuzu w swojej ofercie ma również szereg możliwości zabudowy przestrzeni ładunkowej. Od nadbudów typu kombi i metalowych pokryw, aż po mniej standardowe elementy wyposażenia jak np. zabudowa kempingowa. Możliwość personalizacji auta jest naprawdę ogromna.

Isuzu D-Max LSX fot. Piotr Majka
Isuzu D-Max LSX fot. Piotr Majka

Pod maską muskularnego Isuzu D-Max umieszczono silnik wysokoprężny o pojemności 2,5 litra Twin-Turbo własnej konstrukcji. Marka wywodzi się z produkcji trwałych jednostek napędowych, które mają sprawdzać się w najtrudniejszych warunkach. Aby poradzić sobie w ciężkiej pracy, Isuzu osiąga moc 163 KM osiąganej przy 3600 obr./min. oraz ogromny moment obrotowy 400 Nm w przedziale 1400-2000 obr./min. Kultura pracy oraz dobre wyciszenie wnętrza to spore atuty przy samochodzie o tych gabarytach. Samochód bez wahania chce jechać do przodu, a dobra elastyczność silnika pozwala na gotowość do pracy nawet na wysokim biegu. No może poza biegiem szóstym, który służy jedynie do ekojazdy.

Zobacz również:   [TEST] Mitsubishi L200 Monster 2.4 DiD 181 KM
Isuzu D-Max LSX fot. Piotr Majka
Isuzu D-Max LSX fot. Piotr Majka

Isuzu D-Max to jeden z najoszczędniejszych pickupów jakie możemy znaleźć na naszym rynku. Testowany model był jednak wyposażony w dodatkowe oświetlenie dachowe, które stanowiło dodatkowe opory powietrza dla naszego pickupa, więc przy wyższych prędkościach zużycie paliwa rosło nieco bardziej niż w przypadku podstawowej wersji D-Maxa. Podczas normalnej jazdy pozamiejskiej warto przygotować się na spalanie 8,9 l/100km. Ekonomiczna jazda pozwoli na zmniejszenie spalania do wartości nawet 6,3 litra, jednak tylko w przypadku, gdy na trasie będziemy utrzymywać prędkość 70-80 km/h. Dynamiczna jazda pozamiejska to nawet 11,5 litra. W przypadku jazdy autostradowej auto spaliło średnio 12,7 l/100km, chociaż wartości często wahały się w zależności od warunków atmosferycznych, a przede wszystkim od siły i kierunku wiatru. W warunkach miejskich zróżnicowanie będzie podobne. Mocne nastawienie na ekonomię pozwoli na spalania rzędu 8,3 litra, podczas normalnej, codziennej jazdy wartości będą oscylować grubo powyżej 10 litrów na setkę.

Isuzu D-Max LSX fot. Piotr Majka
Isuzu D-Max LSX fot. Piotr Majka

Prostota prowadzenia samochodu jest niemal idealna… Idealna do szaleństw. Spora moc i napęd na tył powodował, że w deszczowe dni aż chce się nieco więcej zabawy. Mocniejsze użycie gazu na śliskiej nawierzchni spowoduje uślizg tylnej części auta, jednak prowadzenie D-Maxa jest tak banalnie proste i przyjemne, że nawet przy wyłączonej kontroli trakcji, samochód z łatwością jesteśmy w stanie wyprowadzić na właściwy tor, mając jednocześnie ogromnego banana na twarzy. Zawieszenie jest miękkie, a profil opony spory, więc samochód ma skłonności do przechyłów, jednak prowadzenie jest pewne i intuicyjne. Dołączany napęd na 4 koła używamy jedynie do jazdy na mokrej bądź nieutwardzonej nawierzchni, jednak system pozwala na zmianę ustawienia napędu „w locie” dzięki czemu nie musimy się zatrzymywać. Jeśli chcemy zblokować dyferencjał w stosunku 50:50, wówczas musimy zatrzymać samochód.

Isuzu D-Max LSX fot. Piotr Majka
Isuzu D-Max LSX fot. Piotr Majka

Isuzu D-Max to nie tylko świetny pracownik, to również świetny kompan podczas zabawy w terenie. Ile radości sprawia pędzenie przez nieutwardzoną drogę, z napędem na tylną oś, zarzucając od czasu do czasu na lewo i prawo burtą. Ile radości sprawia każda kałuża napotkana na polnej drodze, której często zwykłe auto nie dało by rady przejechać, grzęznąc w błocie. A gdy już jakimś cudem uda nam się wpaść w błoto, z którego nie jesteśmy w stanie wybrnąć podstawowymi sposobami, na ratunek przychodzi blokada centralnego dyferencjału, która często wyciągnie nas z tej opresji. Moment, w którym Isuzu mknęło przez grząskie błoto jakby jechało po asfalcie, jest bezcenny. Jedyne co może przeszkadzać w pełni szczęścia to duży, wynoszący 3 metry rozstaw osi oraz spore zwisy przednie i tylne. Kąt natarcia D-Maxa wynosi 35 stopni natomiast kąt zejścia 25 stopni. Kąt trawersowania wynosi aż 49 stopni co pozwana na jazdę wzdłuż bardzo pochyłej powierzchni. Prześwit auta o wysokości 235 mm pozwoli jednak na sporą dawkę przyjemności w bardziej naturalnym środowisku.

Isuzu D-Max LSX fot. Piotr Majka
Isuzu D-Max LSX fot. Piotr Majka

Warto jeszcze wspomnieć o cenie samochodu. A te zaczynają się od 100 tysięcy złotych brutto za wersję z pojedynczą kabiną. Podwójna kabina to koszt dodatkowych 10 tysięcy złotych. Jeśli interesuje Was jednak konkretnie ten model przedstawiony w naszym teście, czyli D-Max LSX Dark z pakietem Joy i dodatkowym oświetleniem Lazer’a, to wydatek około 160 tysięcy złotych brutto. Za tę kwotę otrzymujemy niemal w pełni wyposażone auto, a ilość dodatkowych modyfikacji i personalizacji auta jest wciąż ogromna, dając wybór spośród ogromnej listy zabudów, orurowań etc.

Isuzu D-Max LSX fot. Piotr Majka
Isuzu D-Max LSX fot. Piotr Majka

Tydzień z D-Maxem oraz 1500 km, które nim pokonałem sprawiły, że mocno się z nim zżyłem. Isuzu bez wątpienia mogę nazwać jednym z najlepszych pickupów, które można kupić w Polsce. Doskonałe własności terenowe połączone z dużą przestrzenią ładunkową i świeżymi rozwiązaniami zapewniającymi wysoki komfort i jakość podróży to główne atuty tego modelu. To co mi najbardziej jednak przypadło do gustu, to ogromna przyjemność kiedy możemy mknąć tym wielkoludem zarówno przez utwardzone drogi jak i bezdroża.

Leave a Reply