[TEST] Renault Clio 1.2 TCE Limited

Renault Clio czwartej generacji ma już 6 lat

Chociaż trudno po nim poznać, aktualny model segmentu B w tym roku obchodzi swoje szóste urodziny. I mimo, że trzyma całkiem dobrą formę, jego konkurenci zdążyli już odświeżyć swoją gamę modelową w tym segmencie. Renault postanowiło przedstawić nowy model pod koniec tego roku, do tego czasu wciąż możemy jednak kupić obecną generację Clio IV. Czy warto?

Atletyczny wygląd

Lekka sylwetka miejskiego Renault ma agresywną stylistykę. Liczne, kanciaste linie i czarne wstawki, m.in. lusterka boczne tylko to podkreślają. Wersję Limited rozpoznamy poprzez chromowane listewki rozsiane po różnych elementach karoserii. Małe dodatki, które dodają stylu i wyrazistości.

W standardzie otrzymujemy światła do jazdy dziennej LED, umieszczone w dolnej części zderzaka. Warto jednak dopłacić 2000 zł do reflektorów Full LED, które nie są wyłącznie gadżetem, ale dają realne korzyści w jeździe nocnej. Światło jest czysto białe, a widoczność o wiele większa. Dodatkowo dostajemy tylne reflektory również w technologii LED. Dodatek nie tylko funkcjonalny, nasze nowe Clio będzie wyglądać bardziej nowocześnie.

Minimalizm.

We wnętrzu materiały są dość twarde, za to dobrze spasowane. Tapicerka jest czarna, a we wnętrzu jest dość ciemno. Potęguje to błyszcząca, czarna konsola środkowa. Zamiast kluczyka, dostajemy kartę, którą samochód rozpoznaje, gdy jesteśmy w pobliżu. Samochód odpalimy za pomocą przycisku umieszczonego w dolnej części konsoli środkowej. Na samej górze natomiast, umiejscowiono przycisk świateł awaryjnych oraz odblokowania drzwi. Za to należy się bardzo duży plus, gdyż te przyciski powinny zawsze być łatwo dostępne w zasięgu ręki. Panuje tutaj minimalizm i proste, eleganckie rozwiązania. Po stronie pasażera umieszczono wnękę, która jest doskonałym miejscem na drobiazgi, takie jak portfel, telefon czy klucze.

System R-Link Evolution został delikatnie odświeżony. Na ekranie o przekątnej 7 cali skorzystamy z map TomTom’a. Ta z systemu R-Link 2 robi to zdecydowanie lepiej, jednak Evolution wciąż jest dość intuicyjna. Czasem ma trudność ze znalezieniem konkretnego numeru budynku, ale w obecnej wersji działa płynnie i dużo szybciej. Mapy rozpoznają stacjonarne fotoradary, jednak system informuje nas ciągłym dźwiękiem o przekroczeniu prędkości nawet, gdy tą przekraczamy o 1 km/h. Zamiast przycisków głośności, pojawiło się pokrętło regulacji, a poniżej wyjście USB i AUX. Muzyki posłuchamy też poprzez Bluetooth, a uszy będzie cieszyć niezły dźwięk z głośników z systemem BASS Reflex. Poniżej znajdziemy panel jednostrefowej klimatyzacji, który na pierwszy rzut oka może nie wygląda, ale jest bardzo intuicyjny.

Kokpit kierowcy jest równie zminimalizowany co cała deska rozdzielcza. Za kierownicą króluje niewielki, cyfrowy prędkościomierz z klasycznym analogowym obrotomierzem po lewej i poziomem zbiornika paliwa po prawej stronie. Cyfrowy wyświetlacz wygląda fajnie, a co bardziej istotne jest bardzo czytelny. Na kierownicy znajdziemy tylko cztery przyciski, służące do obsługi tempomatu. Dodatkową obsługę radia umieszczono w specjalnej kostce umieszczonej po prawej stronie za kierownicą. Rozwiązanie o tyle wygodne, że jest intuicyjne, a mimo to, nie będziemy uderzać o nie kolanami (co w przeszłości, w innej marce mi się zdarzało).

Przydało by się więcej miejsca

Przednie fotele są dość wąskie, dzięki czemu dobrze otulają nasze ciało, co przekłada się na całkiem niezłe trzymanie boczne. Dostajemy możliwość regulacji wysokości fotela kierowcy, co zadowoli zarówno osoby wysokie, jak i te, które lubią patrzeć na przednią maskę. Tapicerka ma przyjemnie wyglądające przeszycia.

Zobacz również:   [TEST] Renault Clio Grandtour GT

Z tyłu ilość miejsca nie porywa. Jeśli z przodu siądzie wysoka osoba, za nią siądzie wygodnie tylko dziecko. Brakuje paru dodatkowych centymetrów w kabinie, które znacznie zwiększyły by komfort jazdy w czwórkę. Co do miejsca nad głową nie powinno być zastrzeżeń.

Renault Clio oddaje nam do dyspozycji 300 litrów pojemności bagażnika, będąc średnią wartością wśród konkurencji. Miejsce jest proste i ustawne, przeszkadza natomiast dość spory próg załadowczy. Od strony podwozia znajdziemy koło zapasowe. Brakuje za to haczyków na zakupy, które znajdziemy w odmianie kombi.

Dynamika na 5+

Nasze Clio napędza czterocylindrowy benzynowy silnik o mocy 120 KM. W połączeniu z osiąganym maksymalnym momentem obrotowym 205 Nm jest w stanie uzyskać dobrą dynamikę. Przyspieszenie od 0 do 100 km/h osiągniemy w 9 sekund, a licznik zamknie się przy 192 km/h. Jeśli nie mamy przymusu zakupu skrzyni automatycznej EDC, lepiej zdecydować się na sześciobiegowego manuala. Zyskamy na dynamice, unikniemy zamulania EDC, a przy okazji zredukujemy spalanie. Benzyniak będzie działał cicho nawet przy wyższych prędkościach, gorzej jest z wyciszeniem szumów powietrza.

Auto będzie ekonomiczne jeśli będziemy zwracać uwagę na styl jazdy. Na trasie zużycie paliwa będzie oscylować na poziomie 6 – 6,5 litra, chociaż da się z łatwością zmniejszyć jadąc bardziej ekonomicznie do 5 litrów. W mieście warto przygotować się na średnie zużycie 9 litrów. Przy stałych prędkościach 120 km/h, nasze Clio będzie zużywać 7,9 litra, natomiast przy 140 km/h 9,5 litra na „setkę”.

Zawieszenie jest miękkie, ale zapewnia dobrą pewność prowadzenia. Ponadto jest zwinne i świetnie radzi sobie w wąskich i ciasnych miejscach. Dobrze radzi sobie z tłumieniem podłużnych nierówności, przy pojedyncze odczujemy znacznie bardziej. Przy dużych prędkościach jest podatny na boczne wiatry.

W oczekiwaniu na kolejną generację

Do premiery nowego Clio musimy jeszcze trochę poczekać, co w cale nie oznacza, że obecna generacja nie ma racji bytu. To wciąż genialne auto miejskie, które świetnie się prowadzi. Nie odnajdą się tu osoby, które szukają obszernego wnętrza, ale na pewno Renault Clio zadowoli osoby, które szukają ładnego i dynamicznego auta. Jest też dość oszczędny, a jeśli nie przeszkadza nam zakup Diesla, a jeździmy sporo w trasie, warto pomyśleć o silniku 1,5 dCi. Może to być ostatnia szansa na zakup silnika Diesla w miejskim aucie. W V generacji rolę silnik 1.2 TCE 120 KM przejmie trzycylindrowy silnik 1,0 TCE 120 KM, więc jest to okazja na zakup „prawdziwego silnika”. Według konfiguratora, auto ma kosztować 65 tys. zł. W salonach z pewnością wynegocjujemy znacznie lepszą cenę.

Leave a Reply